piątek, 1 lipca 2016

OTO BOJA.

Hej.
Wakacje, lato, ciepła woda.
Jeśli ktoś zasmakował w pływaniu, to bieżące dni są tym na co warto było czekać.
Ja czekałem tym bardziej, że początek wakacji spędzam nad ciepłym Adriatykiem, gdzie warunki do pływania są znakomite.
Z racji nawiązanego ostatnio romansu z trójbojem, pływanie zyskało na znaczeniu, a po ostatnich zawodach, będących jednocześnie moim debiutem w triathlonie, uświadomiłem sobie wagę treningu w otwartym zbiorniku i przekonałem się, że basen mimo swych zalet nie oddaje realizmu "pola walki" 😊. Basen jest bezpieczny, ciepły, do brzegu blisko z każdej strony... Adriatyk tez jest ciepły, ale do brzegu już nie tak blisko, a do dna mimo, że bliżej, to jakoś mi do niego nie spieszno... Zatem przed wyjazdem postanowiłem zakupić boję asekuracyjną, która miałaby mnie chronić przed akcjami typu skurcz, opadnięcie z sił, zachłyśnięcie i co tam jeszcze, co tylko może przytrafić się w wodzie gdy jestem w niej sam, daleko od brzegu i pomocy.
Po przejrzeniu ofert zdecydowałem się na boję OTO BOJA
Sprzęt zamówiłem na Allegro i od zamówienia do momentu kiedy przesyłka pojawiła się w paczkomacie minęły 3 dni. Koszt 100 pln, przesyłka 17.
Kilka dni później już mogłem sprawdzić ile to to warte. Boja jest ok.60 długa i ok.30szeroka. Sucha kieszeń po zwinięciu skraca ją o ok.20 cm. Żeby przekonać się jak bardzo jest sucha włożyłem do środka ulotki i inne papiery imitujące dokumenty. Faktycznie, po wyjściu z wody i ponownym otwarciu kieszeni ich wilgotność były bez zarzutu. Sama boja jest zapinana na pas przy pomocy regulowanej taśmy. Zapięcie jest pewne i nie budzi zastrzeżeń. Regulacja również. Pompowanie odbywa się przez zakręcany zawór. Sam plastik użyty do produkcji jest solidny. Żaden tam materacyk z Lidla. Podczas pływania nie zauważyłem żeby boja przeszkadzała czy tez utrudniała ruch. Jest neutralna. Początkowo moje obawy były związane z rozmiarem i wypornością otoboi, ale gdy na głębokiej wodzie zrobiłem sobie pauzę opierając się na niej wygodnie, wszelkie wątpliwości poszły precz. Wiążę ponad 80 kilo. Jednym słowem, popełniłem zakup, którego nie żałuję. Założone oczekiwania zwyczajnie spełnia.
Tak na marginesie - pływanie w morzu ma jeszcze jedną zaletę (?). Czyści zatoki. W moim przypadku po niecałym tygodniu wszystko co zalegało w zakamarkach zatok zostało poddane gruntownemu płukaniu. Podczas treningów basenowych problemem był chlor podrażniający śluzówkę. W morzu po ok  200 metrach okazało się, że morska sól działa podobnie, a do tego ma ohydny smak. Podobno jest to kwestia przyzwyczajenia.  Pytanie jak przygotować się do zawodów "nadmorskich" mając morze 600 km dalej, pozostaje ciągle bez odpowiedzi... ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz