niedziela, 7 kwietnia 2019

19 km walki - XX półmaraton dookoła Jeziora Żywieckiego

Hejo.
Dwa lata bez żadnej aktywności na "blogu". Dobrze, że to nie jest mój sposób na życie, bo byłoby krucho...

Zimą podjęliśmy z Magdą decyzję: "startujemy w połówce dookoła jeziora w Żywcu. Bieg na miejscu, perspektywa wspólne spędzonego  niedzielnego przedpołudnia, a do tego - bieg obchodził 20. rocznicę więc po prostu "trzeba biec".

Luty i marzec obfitował w treningi, do tego basen, sauna regularnie. Wszystko szło jak po maśle, sesje treningowe nie pozostawiały żadnych wątpliwości. Progres był.

Dwa ostatnie tygodnie przed biegiem treningi weszły na kurs kolizyjny z pracą, rwanym trybem życia, ale pomimo tego patrzyłem z optymizmem w kalendarz, wyczekując  niedzieli 7.kwietnia.

W chłodny poranek, po całkiem dobrze przespanej nocy, wyśmienitej kawie i porcji gofrów, wyruszyliśmy w stronę rynku, gdzie o godzinie 10.00, 2000 biegaczy wyruszyło na trasę.

Pierwszy kilometr w tempie 5.07 - ok, może być tylko lepiej. Drugi podobnie, a od trzeciego wszystko trafił szlag. Zaczęło się w lewej nodze, mięśnie przypiszczelowe zapaliły się żywym ogniem, po czym zdrewniały na amen, wyciskając z oczu łzy. Nie potrwało długo kiedy do lewej dołączyła prawa noga. Na piątym kilometrze tempo spadło o minutę, a ja najpierw musiałem się zatrzymać, po czym rozpocząłem marsz katorżnika, powłócząc nogami jak uciekinier z syberyjskiej niewoli. Poważanie zacząłem rozważać zejście z trasy, rozglądając się za medykami. Po jakimś czasie wyprzedziła mnie grupa biegnąca na 2.00. Parłem do przodu siłą woli, próbując nadrobić stracony czas na zbiegach nie zważając na ból.

Do mety dotarłem po 2h 03min i paru sekundach. Mam zdecydowanie złe wrażenia z tego dnia i kilka niemiłych refleksji.
1. Kilka (10) dni pauzy w treningach to zły pomysł. Tym bardziej gdy te dni to intensywna praca, stres, późne jedzenie, alkohol, etc.
2. Bieg sponsorowany przez Żywiec Zdrój - jeszcze nigdy nie widziałem takiego marnotrawstwa - wodę na punktach serwowano w butelkach 0,5 l. wyobraźcie sobie to - każdy łapie łyk wody z butelki, po czym wyrzuca ją do rowu. Butelki co prawda były zbierane, ale sam pomysł  - fatalny. Lata mijają, a organizator nie potrafi jakoś sensownie zadbać o wodę na trasie.
3. Jeśli macie zamiar kupić skarpety biegowe za miliony i będą to np. skarpety X-SOCKS, które niby mają zabezpieczać przez otarciami, stabilizować stopę, itd. , itp. to powiem, Wam, że odparzyły mi stopy jak żadne inne. Nawet najtańsze skarpety z DECATHLONU nie wykręciły mi takiego numeru.

Zespół przeciążenia przyśrodkowej okolicy piszczela, to mnie dopadło - zejście po schodach to teraz wyczyn na miarę konieczności przemieszczania się  - żadnych niepotrzebnych wycieczek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz